Początek

Zamieszki artystyczne

Utwory

Wywiad

Sami o sobie

Galeria

Bzdety

Płyta

Kaseta

Zamów

W wojsku byłem, nie? Krótko bo krótko, ale zawsze. Łyknąłem nieco atmosferki. Ogólnowojskowe róże na klombie, równo zasadzone, czyli jednolicie. Pisarzem kompanijnym byłem, nie? No to pisałem. A jak skończyłem przepisywać regulaminy, to zachowywałem się nieregulaminowo, bo pisałem dalej. No, co? Jakżem się rozpędził, to żem się zatrzymać nie umiał. A raz, to żem usiadł i napisał o jednym nieprzewidzianym apelu porannym. Żołnierz z sąsiedniej kompanii strzelił se z kałacha w łeb od dołu, bo za dupą swoją tęsknił. Nie dość, że się starszyzna o stołki zlękła, to jeszcze ktoś musiał ten burdel posprzątać, więc na wszelki wypadek i naszą kompanię spotkała profilaktyczna zjebka.

Kompania.
Jak następuje,
mam do was słów dwa:
"Wy chuje!"
W temacie żony,
jak ktoś się czuje pod psem,
znaczsie zdradzony -
- to wkładać kurwa chełm na łeb,
w pizdę pierdolony!

Malowanie trawy
to znany sposób
na dumę generała.
Więc wylaliśmy barszcz na śnieg
i nikt już się nie dopierdalał
do włosów na drzewie
w szronie czerwonym.


Elbląg, Grudzień 1993.
J. Mercik